sobota, 26 lipca 2014

Rozdział czterdziesty piąty

Gdy się obudziłam Jason nie było w  łóżku. Zdzwiona podniosłam się do pozycji siedzącej, a zaraz po tym wstałam z łóżka.  Przeszłam do salonu, gdzie go zastałam z miską płatków, przed telewizorem.
- Wstałaś, kochanie- uśmiechnął się ciepło. Uwielbiałam to w nim.
-Tak, cześć- usiadłam obok niego i musnęłam jego policzek.
-Podekscytowana dzisiejszym bankietem?
-Tak, ale ja nie mam sukienki! Nie powiedziałeś mi nic- zaczęłam panikować.
-Zajrzyj do garderoby- mrugnął do mnie. Zmarszczyłam brwi. Grzecznie udałam się w  miejsce, które mi kazał. Otworzyłam drzwi pomieszczenia, a moje oczy szeroko się otworzyły. Na wieszaku wisiała długa sukienka z satyny o szkarłatnym kolorze z cekinami u góry. Przygryzłam wargę i podeszłam do kreacji. Niepewnie dotknęłam śliskiego materiału i uśmiechnęłam się sama do siebie.  Była przepiękna.  Zaraz obok, na ziemi stała para balerinek. Pomyślał nawet, o tym, że teraz nie mogę nosić obcasów. Wyleciałam z garderoby i z powrotem znalazłam się na kanapie. Mocno przytuliłam do siebie bruneta,
-Dziękuję jest przepiękna- szepnęłam.
-Jesteś moją księżniczką, muszę cię rozpieszczać-zaśmiał się. Wywróciłam oczami, ale pocałowałam go w usta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Moje dłonie się trzęsły, gdy opuściliśmy limuzynę i zaczęliśmy zmierzać  do wejścia budynku. Słyszałam cichą, ale ekskluzywną muzykę. Czyli, moim zdaniem, jednym słowem nudną. Od razu moje myśli powróciły do mojego ślubu …
Siedziałam przy stole, opierając głowę na ręce. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej śpiąca, co nie ułatwiało mi siedzenia tu. Z głośników leciała wolna i mogę śmiało powiedzieć, że nudna muzyka. Goście, byli to w 90% osoby po 30. Było tu parę kuzynek Jasona, ale one akurat były pochłonięte rozmową z nim, więc zostałam sama.

Zaśmiałam się na to wspomnienie. Wydarzyło się tak stosunkowo niedawno, a wydawało mi się takie odległe już. Minęły dopiero 3 miesiące. W ciągu nich wydarzyło się tak wiele…
-Kels, skup się- szepnął mi Jason do ucha. Zamrugałam kilkakrotnie i przytaknęłam.
-Jason, 2 dni temu było okrągłe 3 miesiące kiedy jesteśmy razem.- szepnęłam. Uśmiechnął się.
-Wiem- mrugnął do mnie. Przekroczyliśmy próg wielkiego budynku, a mnie do oczy od razu rzuciła się delikatnie, ale bogato przystrojona sala. Przygryzłam wargę i odetchnęłam nerwowo. – Nie martw się, jesteś piękna- pocałował mnie w policzek.
- Panie McCann – przywitała Jasona wysoka blondynka o nienagannej figurze. Nie, to co moja. Miała na sobie dobrze dopasowaną ołówkową spódnicę i białą koszulkę, którą wsadziła do dołu ubrania. Irytowało mnie, to, że zachowywała się, jakby mnie nie było. Suko, a ja jestem niewidzialna. – to wielki zaszczyt, że jest pan z nami.-  powiedziała, a  flirciarsko się do niego uśmiechnęła. Zacisnęłam mocno szczękę i dłonie. Jason odwrócił głowę w moją stronę zmieszany. Blondyna także spojrzała na mnie… z pogardą? Tak, to chyba to. Cóż, moje spojrzenie nie było lepsze. Gdyby mogło zabijać, to byłaby martwa i to nie raz. – Zobaczymy się później- specjalnie swoim pazrurskiem  dotknęła jego ciała. Odeszła, ale nie moja złość.
-Kelsey, co jest?-spytał Jason.
-Ta suka z tobą flirtowała – syknęłam, chociaż na niego nie byłam zła.
-Naprawdę?-spytał zdzwiony. – Nie zwróciłem uwagi, bo moje myśli wciąż zajmujesz ty- od razu po jego słowach zrobiło mi się ciepło na sercu. – Kocham cię –szepnął i musnął przelotnie moje usta. Uśmiechnęłam się promiennie i wtuliłam w jego bok.
-Ja ciebie też, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.
-Teraz jak myślę, to nie jesteś jedyną dziewczyną w moim życiu, którą kocham. – moja mina od razu zrzedła. Spojrzałam na niego przerażona, a  on cicho się zaśmiał- Musisz się pogodzić, że kocham także tą dziecinkę- położył rękę na moim brzuchu.
-Jason, zaraz się rozpłaczę, a co idzie w parze mój makijaż się rozmyje, a tym samym narobię ci wstydu.
-Nie obchodzi mnie to- wyszczerzył się – Dla mnie zawsze będziesz piękna-moje policzki przykrył szkarłatny jak moja sukienka rumieniec.
-Kelsey, Jason!- krzyknął ktoś za nami. Odwróciliśmy się i zobaczyłam mojego ojca jak biegnie w naszą stronę. Zaśmiałam się z tego widoku. – Boże, pierwszy raz jestem na takiej imprezie- rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Tato, spokojnie- powiedziałam, zawstydzona jego zachowaniem.
-Wiem, ale nie potrafię się temu nadziwić- zaśmialiśmy się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Weszłam do apartamentu całkowicie zmęczona. Zsunęłam z nóg baleriny i poszłam na bosaka w głąb mieszkania. W sypialni rzuciłam się na łóżko, głośno wzdychając
-Zmęczona?-spytał Jason, który też wszedł do pokoju. Kiwnęłam głową. Podszedł do łóżka i usiadł obok mnie. – Usiądź- szepnął. Niechętnie wykonałam jego polecenie. Siedział za mnie. Moje ciało przeszedł dreszcz, gdy dotknął moich pleców, swoimi, zimnymi, opuszkami palców. Odpiął zamek, a sukienka, zsunęła się z moich ramion. Wziął mnie na ręce i jednym ruchem położył jedynie w bieliźnie na środku łóżka. Ciekawa podparłam się na łokciach, ale mnie delikatnie popchnął, że znowu leżałam.  Posłał mi swój cudowny uśmiech, zanim pochylił się i musnął  swoimi rozgrzanymi wargami mój brzuch. To było takie urocze.
-Będziesz dobrym ojcem- przerwałam ciszę.
-A ty dobrą matką- odpowiedział, zanim pocałował mnie.
*************************************
Tak jak obiecałam dodaję rozdział. Pisałam go na szybko ... dlatego taki krótki. Przepraszam  

6 komentarzy:

  1. Super uwielbiam to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pytanie :) druga część skończy się tym samym epilogiem? :))*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, myślę że nie ;).Może będzie podobna treść, ale napiszę go od początku ;*

      Usuń
  3. Rozdział jak zawsze świetny. Czekam na następny i życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy bedzie next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli mam być szczera, to nie wiem ;(. Totalnie nie mam pomysłu na następny ;(

      Usuń

Obserwatorzy