czwartek, 24 lipca 2014

rozdział czterdziesty czwarty

13 września 2013 r.
Rzuciłam  reklamówki na ziemię i podeszłam do garderoby, aby wyjąć z niej swoją torbę. Usiadłam z nią obok torebek, które przyniosłam ze sklepu. Zaczęłam wszystkie rzeczy wyjmować na ziemię, a te najładniejsze wpakowałam do torby. Nie było tego dużo, 4 pary jeansów, 2 sukienki kilka bluzek i 2 swetry. Resztę rzeczy ułożyłam na górze swoich w garderobie. Powrzucałam jeszcze  czystą bieliznę do torby i mogłam powiedzieć, że byłam gotowa.
-Jesteś już gotowa?-spytał Jason, opierając się  o futrynę. Poniosłam wzrok i posłałam  mu lekki uśmiech.
-Tak- podniosłam się z ziemi. – O której jutro lecimy?
-9 rano- podszedł do mnie i cmoknął mnie w usta. Chciał mnie wyminąć i pójść chyb do łazienki, ale objęłam go ramionami w  pasie. Zaśmiał się jak to miał w zwyczaju i też mnie przytulił.
-Masz ochotę na coś fajnego?-spytałam. Podniosłam głowę i mrugnęłam do niego. Stanęłam na palcach i przycisnęłam swoje usta do jego. Zarzuciłam swoje ręce na jego kark, aby być jeszcze bliżej.
-Chyba miałem się iść spakować- rzucił zaczepnie.
-Ciii- położyłam mu palec na ustach, uciszając go . Ponownie połączyłam nasze usta razem. Popchnęłam go na łóżko, które było niedaleko za nim. Usiadłam na jego czułym miejscu i od razu ściągnęłam z niego koszulkę. Przygryzłam wargę, patrząc na jego ciało. Zawsze mnie zachwycało. Pochyliłam się i zaczęłam obsypywać pocałunkami całą jego klatkę piersiową. Mruknął cicho i wplątał palce w moje włosy. Uśmiechnęłam się lekko, dalej kreśląc ścieżkę przez jego brzuch. Odpięłam guzik jego spodni i z jego pomocą zsunęłam je z jego ciała. Nie fatygowałam się poskładać ich, tylko rzuciłam je gdzieś obok łóżka. Uśmiechnęłam się i pochyliłam się, tym razem całując go w usta.  […] ( Przepraszam, ale nie miałam humory pisać tej sceny 18+, a  chciałam jak najszybciej dodać rozdział. Bardzo was przepraszam. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Opuściliśmy lotnisko, idąc w stronę taksówki, która już na nas czekała. Straszliwie tęskniłam za tym miejscem. Jason razem z kierowcą wsadził nasze torby do bagażnika, a ja zajęłam już miejsce w samochodzie. Nie czekałam długo, aż brunet do mnie dołączył. Mężczyzna odpalił auto i wjechał na drogę. Podróż nie trwała długo. Pod hotelem znaleźliśmy się po 10 minutach. Wygrzebałam się i poprawiłam swoje ubrania. Rozejrzałam się, rozpoznając okolicę. Mimo, że byłam tu jakiś czas temu, to wciąż pamiętałam wszystko.
-Kochanie?-zaczął Jason. Zamrugałam kilkakrotnie, powracając do żywych. Spojrzałam na niego pytająco, ale on jedynie kiwnął głową na wejście. Posłałam mu lekki uśmiech. Ruszyłam za nim do środka. Wnętrze było drogo urządzone. Dominowały biele. Po chwili zorientowałam się, że to ten sam hotel, co zeszłym razem, gdy tutaj był. Poznałam recepcjonistkę, która znowu śliniła się do Jasona. Podeszłam do niego, kładąc dłoń na jego ramieniu. Kobieta popatrzyła na mnie zniesmaczona. Wywróciłam oczami. Wręczyła brunetowi kartę do pokoju, a ten skinieniem głowy jej podziękował. – Kelsey, idziemy- powiedział, idąc w stronę windy. Szybko podeszłam i stanęłam w małym pomieszczeniu. Wjechaliśmy na 3 piętro, a Jason otworzył drzwi z numerem 18. Weszłam do środka, a Jason zaraz za mną. Położył torby w małym salonie i odwrócił się do mnie, uśmiechając. Wyszczerzyłam się i podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i musnęłam jego wargi.
-Zadzwonię do taty- powiedziałam, zanim weszłam do sypialni. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i wybrałam jego numer. Odebrałam niemal od razu.
-Kelsey!- krzyknął podekscytowany- dziecko, nie masz pojęcia jak się cieszę, że dzwonisz.-zaśmiałam się.
-Uspokój się tato- ponownie zachichotałam. – Masz jakieś plany na wieczór?
-Tak, a co?-słyszałam coraz większą ekscytację w jego głosie.
-Przylecieliśmy z Jasonem do  miasta i chciałabym się z tobą spotkać. Co ty na to?
-To by było cudowne- zaczął mówić coś jak najęty, ale go nie rozumiałam.
-To o 18 w restauracji, w której pracowałam. Okay?
-Jasne, do zobaczenia. – rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Opuściłam pokój i zastałam Jasona, patrzącego na telewizor. Zaśmiałam się. – Idę się wykąpać- oznajmiłam. Odszukałam łazienkę i od razu do niej weszłam. Rozebrałam się z rzeczy i od razu złożyłam je w kostkę, aby w domu je wyprać. Odkręciłam letnią wodę i weszłam pod strumień. Jęknęłam zadowolona i odchyliłam głowę w bok. Para rąk wylądowała na moich biodrach. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam do Jasona przodem.
-Pomyślałem, że  będzie ci smutno samej.-zaśmiałam się i wtuliłam w niego.
-Kocham cię- szepnęłam.
-Ja was też- powiedział mi na ucho i pocałował czubek mojej głowy. Pochylił się i złożył jeden krótki, ale czuły pocałunek na moim brzuchu. Uśmiechnęłam się sama do siebie. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jason otworzył szklane drzwi lokalu i przepuścił mnie pierwszą w nich. Skinęłam głową, dziękując mu i weszłam do środka. Rozejrzałam się za tatą. Mój wzrok padł na dobrze znanym mi mężczyźnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i złapałam Jasona za rękę, prowadząc tam.
-Tato?-zaczęłam cicho. On odwrócił się i natychmiast wstał. Przytulił mnie do siebie, ale ciut za mocno.- Dusisz mnie- jęknęłam, śmiejąc się.
-Przepraszam, kochanie. – odsunął się ode mnie i automatycznie na mnie spojrzał od góry do dołu. Położył dłoń na swoich ustach.- Boże, Kelsey, czy ty…-zaczął, ale nie skończył, ponieważ jego oczy wypełniły się łzami. Zaśmiałam się cicho.
-Tak, tato. Jestem w ciąży- wyjaśniałam.
-Gratulację- ponownie mnie przytulił, ale zaraz po tym także i Jasona.  Usiedliśmy na swoich miejscach i od razu między moim tatą, a brunetem zaczęła się rozmowa. 
-Dzień dobry państwu- odwróciłam głowę w stronę sceny. Krew we mnie się zagotowała, gdy zobaczyłam Mirandę. – Jak każdą sobotę zaczynamy nasz wieczór  karaoke. –zaśmiała się- jak już to bywa ja będę go prowadzić.-byłam tak strasznie zła, gdy ją zobaczyłam- Kto pierwszy?- na scenę po kilku namowach wyszedł brunet.  Zaczął nie za fajnie śpiewać cover piosenki Adama Lamberta  Better Than I Know Myself. Skrzywiłam się, gdy fałszował.
-Co zamawiacie?-spytał tata.
-Chcę tylko sok- wymamrotałam. Nie miałam ochoty nic jeść. Odwróciłam głowę i uporczywie zaczęłam po raz kolejny wpatrywać w scenę. Śpiewało jeszcze kilka osób.
-Kels, idź!- pogonił mnie ojciec-Kiedyś to uwielbiałaś-dodał.
-To było dawno- zawstydziłam się.
-Półtorej roku temu. Naprawdę byłaś dobra, idź.- tata wstał i podniósł rękę. Miranda wskazała na nas. – Idź- pogonił mnie. Zrezygnowana wstałam i ruszyłam w stronę sceny. Posłałam jej złowrogie spojrzenie. Odwróciłam się do zespołu, który na szczęście wciąż był ten sam co dawniej.
-Pamiętacie piosenkę Don’t Let Go?- pokiwali głową na tak. Uśmiechnęłam się i kazałam im grać. Pierwsze nuty zaczęły lecieć. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam śpiewać. Totalnie się rozluźniłam, bo kiedyś to uwielbiałam, nadal tak było. Wszyscy słuchali w milczeniu. Cieszyłam się, że nadal potrafię tą piosenkę śpiewać bez fałszu. Pracowałam kiedyś na miejscu Mirandy. Miałam nagranych kilka piosenek, które były tylko moje.
Zaśpiewałam ostatnie słowa, a muzyka potem się skończyła. Usłyszałam wiele braw. Zawsze tak było.
-Może zaśpiewasz drugą piosenkę?-spytał pan Simpson, kierownik tego lokalu. Odwróciłam się
-Cannonball- oni przytaknęli i zaczęli grać.

Po drugiej piosence nie dałam się już namówić i zeszłam ze sceny. Podeszłam do stolika.
-dziękuję tato, zapomniałam ile sprawiało mi to frajdy- uśmiechnęłam się ciepło.
-Nie wiedziałem, że śpiewasz- wtrącił Jasona.
-Nie było potrzeby mówienia o tym. Nigdy nie chciałam tego rozwijać, to było tylko hobby.- przytaknął. Reszta wieczoru zleciała w przyjemnej i o wiele lepszej, niż na początku.
*******************************************
Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą scenkę 18+, ale chciałam dodać już  rozdział, aby z  nim nie zwlekać ( gdybym ją pisała, to mógłby być dopiero w piątek ;(   ). Następny, jeżeli go skończę, to będzie w sobotę, albo postarałam się dodać go w niedzielę nad ranem. Przepraszam, że pojawiają się tak rzadko, ale opornie jakoś pisze mi się to opowiadanie  ostatnimi czasy. Nie wiem co się stało ;(. Po prostu brak mi pomysłów, dlatego są tak beznadziejne ;(. 

1 komentarz:

Obserwatorzy