czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział siedemnasty

Podczas drogi do domu panowała między nami cisza. Nie chciałam na niego patrzeć, ani gadać.
Siedziałam przy oknie, w które się wpatrywałam.
-Długo będziesz na mnie zła?-spytał. Wzruszyłam tylko ramionami. Jak już mówiłam nie miałam ochoty z nim rozmawiać. – Kels nie gniewaj się-  proszę, niech tylko się do mnie nie przysuwa.
Kurwa, nadzieja matką głupich. Usiadł obok mnie i położył swoją zimną dłoń na moim udzie. Moje ciało przeszły dreszcze, spowodowane jego bliskością. W moim życiu miałam jedynie jednego chłopaka, którego dobrze nie wspominam. Zostawił mnie zaraz po tym jak się z nim przespałam.
Jason złapał mój podbródek, zmuszając do spojrzenia na niego. Jego oczy nie wyrażały zupełnie niczego. – Kochanie proszę, nie bądź zła- przysunął swoją twarz do mojej, sprawiając, że dzieliło nas kilka centymetrów. Proszę, niech mnie nie całuje! Los nie był po mojej stronie. Jason złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Na samym początku nie chciałam go całować, ale w końcu przełamałam się i odwzajemniłam jego gest. – To co, nie gniewasz się?- uśmiechnęłam się i pokręciłam przecząco głową.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
12 dni później*
-Kelsey otworzysz?-spytał Jason, który leżał na kanapie. Pokręciłam zrezygnowana głową i niechętnie podniosłam się z fotele. Podeszłam do wielkich dębowych drzwi i pociągnęłam za klamkę, która ustąpiła. Otworzyłam je, a moje oczy szeroko się otworzyły.
-Miranda, co ty tutaj robisz?-zmarszczyłam brwi.
-Nie cieszysz się?-wyraźnie posmutniała.
-Nie! Bardzo się cieszę, ale co ty tutaj robisz?

-Pojutrze masz ślub- popatrzyła na mnie jak na idiotkę. Westchnęłam i przytaknęłam. Byłam zdziwiona jej wizytą, nawet bardzo. Zapewne Jason miał z tym coś wspólnego. Zrobiłam krok w tył i przesunęłam się w bok. Brunetka posłała mi uśmiech i weszła do domu. Postawiła wielką walizkę z hukiem na podłodze i rozejrzała się po holu. – No, no już wiem czemu w takim pośpiechu wychodzisz za mąż.
-Że co?-spytałam. Jej słowa mnie obraziły. Wyraziła się, jakbym była jakąś pustą dziewczynka, która leci na kasę.
-Nic, nic-uśmiechnęła się tajemniczo.  Przymrużyłam oczy i spojrzałam na nią nie wierząc jej. Była dziwna i to bardzo. Nie przyjechała tu tylko dlatego, ze za 2 dni mój udawany ślub.
-Dobrze cię widzieć- usłyszałam głos Jason. Mój żołądek wręcz się ścisnął. Tak, byłam zazdrosna i to bardzo.
-Ciebie też- posłała mu uśmiech, a następnie rzuciła się na niego. Gotowało się we mnie. Ona ewidentnie w moim towarzystwie flirtuje z nim. Westchnęłam zirytowana i wywróciłam oczami. Odwróciłam się i wyszłam z domu. Nie miałam ochoty na nich dłużej patrzeć. Wyszłam na ulicy i w myślach przybiłam face palma. Przecież nie znałam tego miasta i nie śpieszyło mi się go poznawać. Teraz mam nauczkę. Chociaż miałam to głęboko gdzieś, chciałam tylko pobyć sama. Zwróciłam się w lewą stronę i poszłam przed siebie. Włożyłam dłonie w kieszenie jeansów i mocniej naciągnęłam na siebie bluzę. Dzień był zimny jak na lipiec. Na niebie były ciemne chmury, a wiatr stawał się coraz mocniejszy. Mimo tego wciąż szłam przed siebie. Usiadłam na jednej ławce i spuściłam głowę. Pierwszy raz pomyślałam „W co ja tak właściwie się wpakowałam? „ Moje życie powinno wyglądać inaczej. Powinnam teraz pracować jako kelnerka, czy coś a nie jako udawana żona jakiegoś bogatego, rozpieszczonego chłopaka.
-Co ty tutaj robisz?-usłyszałam nad sobą głos. Podniosłam niepewnie głowę i zobaczyłam Ryana
-Cześć- odezwałam się cicho.
-Musimy porozmawiać. To prawda, że  ślub z Jasonem to tylko jakaś umowa?-przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam wzrok. Skąd on do cholery o tym wiedział?!- Znalazłem umowę, po tym jak Jason kazał mi przejrzeć papiery.  Kels, czemu się na to zgodziłaś? To najgłupsza rzecz jaką mogłaś zrobić-westchnął
-Nie wiesz jak to jest- zaczęłam niepewnie. Moje myśli walczyły ze sobą. Powiedzieć mu? A może jednak wysłać do Jasona, żeby on mu to wytłumaczył? Albo zaprzeczyć? Bądź nic nie mówić?- Potrzebowałam tych pieniędzy.
-Po co?
-Dobra, nic mi nie zaszkodzi. Mój ojciec i ja mieliśmy problemy z spłatą domu. Umówiłam się na kolację z Jasonem, żeby omówić to i owo. Postanowiłam przyjąć jego propozycję. Tak więc teraz ja będę udawać jego żonę, aby mógł przejąć firmę, a on za to spłacił długi mojego ojca- westchnęłam. –wiesz co jest w tym najgorsze? Dla mnie to coś więcej, niż zwykła umowa
-Zakochałaś się?
-Tak- do moich oczu napłynęły łzy.
-Cóż, nie pochwalam tego co zrobiliście, ale wiem jak bardzo zależało Jasonowi na firmie. A ty? Mogłaś zdobyć te pieniądze inaczej, ale to co zrobiłaś jest warte pochwały. Zrezygnowałaś  ze swoje życia, aby pomóc ojcu- uśmiechnął się lekko.- Chodź zabiorę cię do domu, bo zaraz będzie padać.- przytaknęłam mu i razem poszliśmy do jego samochodu. Wsiadłam do środka i od razu po tym jak zamknęliśmy drzwi z nieba wpadł ciężki deszcz. Westchnęłam i oparłam głowę o szybę. – dobrze się czujesz?-spytał Ryan. Nie zastanawiałam się nas tym. Ostatnimi czasy jakoś dziwnie się czułam. Nie potrafię opisać tego uczucia. Po prostu dziwnie się czułam.
-Em… tak, dobrze- wymusiłam uśmiech. Nie chciałam, aby jeszcze on wpieprzał się w nasze popieprzone życie.
-Kels, wiesz, że jestem przyjacielem Jasona, ale teraz jestem i twoim. Możesz mi powiedzieć co chcesz, posłucham cię i może nawet coś poradzę.
-Dziękuję- posłałam mu tym razem szczery uśmiech. –Dzięki, że mnie podwiozłeś- otworzyłam drzwi pojazdu i wyszłam z niego. Ryan jedynie mi pomachał na pożegnanie i odjechał. Westchnęłam i otworzyłam drzwi domu.  W holu zdjęłam buty i stanęłam, przysłuchując się rozmowie. W jednej chwili złość i rozczarowanie urosło do  nieziemskich rozmiarów.
*************************************
No i jest już 17, co myślicie? O matko, wchodzę na bloga, patrzę, a tu już ponad 4 000 wyświetleń! Tak bardzo się cieszę ♥. Dziękuję za to. 

10 komentarzy:

Obserwatorzy