wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział jedenasty

Limuzyna się zatrzymała, a ja myślałam, że zaraz zemdleję. Wzięłam kilka głębokich wdechów, ale to i tak nie pomogło. Jason wyszedł jako pierwszy i podał mi rękę, abym też wyszła. Moje serce biło jak oszalałe. Dosłownie, nie wiem kiedy ostatnio się tak denerwowałam. Moje nogi były jak z waty. Wiem, że prędzej, czy później i tak się potknę. Weszliśmy po wysokich schodach, a moje ręce coraz bardziej się trzęsły.
-Spokojnie, wszystko jest okay-szepnął mi na ucho.
-Żartujesz? Nic nie jest okay, zaraz tu padnę-westchnęłam.
-Po pierwsze, nie denerwuj się, bo będzie gorzej.  Po drugie, weź to na luz, to będzie najlepiej.
-Spróbuję- westchnęłam i mocniej ścisnęłam jego dłoń. On posłał mi lekki uśmiech i otworzył drzwi ich domu.
-Mamo, tato! Jesteśmy !- krzyknął. Moje serce cały czas biło szybko, ale ciut się uspokoiłam. Do korytarza weszła kobieta o długich brąz włosach, bardzo ładna.
-A więc to ty jesteś tą dziewczyną, o której mój syn cały czas mówi- uśmiechnęła się szeroko. Uspokoiłam się już całkowicie.
-Dzień dobry, jestem Kelsey Chavannes-podałam jej dłoń. Kobieta się skrzywiła, a następnie się przybliżyła i mnie przytuliła. Szczerze? Zdziwiła mnie.
-Pattie McCann-uśmiechnęła się- Ale mów mi normalnie Pattie- odetchnęłam z ulgą, że tak ciepło mnie przyjęła.
-A mnie już dziecko znasz- zaśmiał się jego ojciec
-Tak- posłałam im uśmiech. Poczułam gigantyczną ulgę…
-Mamo!- usłyszeliśmy wołanie małych dzieci. Do korytarza wbiegła mała dziewczynka i chłopiec, lecz zatrzymali się, gdy mnie zobaczyli.
-Część- kucnęłam- Jestem Kelsey, a wy?- uśmiechnęłam się przyjaźnie. Zza pleców kobiety niepewnie wyszedł chłopiec.
-Joxon- powiedział niewyraźnie.
-Miło mi cię poznać skarbie- chłopiec nagle rzucił mi się na szyję. Zaśmiałam się i także go przytuliłam.
-Jazzy, ona jest fajna- pisnął chłopiec. Dziewczynka niepewnie podeszła do mnie i lekko się uśmiechnęłam.
-Jazmyn – posłałam jej lekki uśmiech i także przytuliłam.
-Ej, bo mi udusicie dziewczynę-zaśmiał się Jason. Dzieci odsunęły się ode mnie i pobiegły do jakiegoś pokoju.
-Kolacja gotowa- oznajmiła Pattie i ruszyła w nieznaną mi stronę. Jason złapał moją dłoń i poprowadził w tym samym kierunku. Weszliśmy do gigantycznej jadalni. Ściany były w kolorze jasnego różu i akcentowały pięknie z bielą. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów, zapewne znanych malarzy. Na samym środku stał stół, na długoś całego pokoju. Spokojnie mógł pomieścić z 20 osób, jak nie więcej.
-Już nacieszyłaś swoje oczy?-zaśmiał się Jason.  Spiorunowałam go wzrokiem i postanowiłam zignorować jego komentarz. Pociągnął mnie w stronę krzesła, na którym usiadłam. Siedziałam obok Jasona, przy rogu stołu. Obok bruneta siedział Jackob, a naprzeciw nas Pattie i Jeremy. Dołączyły również dzieciaki. Na kolację podano homara i jakieś włoskie danie, którego nazwy nie zapamiętałam, nawet jakbym chciała, to bym nie zapamiętała. Byłam w kropce. Nigdy nie jadłam homara i też nie wiedziałam co mam z nim zrobić. Nie mogłam przecież wyjść na idiotkę, chociaż nią byłam. Kątem oka spojrzałam na wszystkich. Byli pochłonięci jedzeniem, że tego nie zauważyli. Totalnie nie mogłam załapać jak mam się do tego zabrać, więc wkurzyłam się i po prostu urwałam część i zaczęłam wybierać „mięso” ze środka. Nawet nie wiem, czy mogłam to nazwać mięsem.  Podeszła do nas kucharka, która trzymała butelkę czerwonego wina. Mój żołądek od razu wywrócił fikołki na widok alkoholu. Nie miałam z nim dobrych wspomnień. Już miała nalać do mojego kieliszka, ale ją zatrzymałam.
-Przepraszam, ale ja poproszę wodę.- uśmiechnęłam się- Nie piję- wyjaśniałam i westchnęłam. Czułam się po raz kolejny zażenowana. Nie chciałam się wyróżnić od nich. Jak widać jestem jakaś inna.
-Daj spokój, to tylko lampka wina- odezwał się Jason. Jego matka spiorunowała go wzorkiem.
-Przepraszam, ale nie.- wiedziałam, że gdybym napiła się chociaż trochę, to chciałabym więcej, a wtedy było by źle. Jestem wtedy nieobliczalna.
-Jason, nie zmuszaj jej-skarciła go Pattie. Zaśmiałam się w myślach.
-Przepraszam, ale chciałbym coś powiedzieć-Jason wstał od stołu. Spojrzał na mnie zdenerwowany. Nie była to złość, ale obawa przed czymś.- Em…-westchnął i klęknął na jedno kolano, a następnie otworzył czerwone pudełeczko z przepięknym pierścionkiem, zrobionym z białego złota. Na samym środku był duży kamień, zapewne diament, czy coś.- Kelsey, czy chciałabyś zostać moją żoną? -wziął głęboki oddech. Moje serce od razu zaczęło bić o wiele szybciej. Wiedziałam, że było to nieszczere, ale i tak do moich oczu napłynęły łzy, które zaraz po tym spłynęły po policzkach. Zaśmiałam się i wytarłam je. Totalnie nie wiedziałam jak się zachować.
-Tak- powiedziałam. Na jego twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech. Włożył go na mój paleca następnie wstałam, co on też zrobił. Rzuciłam mu się na szyję. Oplotłam rękami jego szyję, a on objął mnie w pasie. Schowałam twarz w zagłębiu jego szyi i pozwoliłam swobodnie opadać łzom.
-Gratulacje- odezwał się Jeremy- Wreszcie! Czekałem na to od momentu twoich urodzin-zaśmiał się. Poczułam ukłucie w dole brzucha. Gdyby on tylko wiedział, że to wszystko jest ukartowane…Nie lubiłam nikogo okłamywać, a sytuacja w jakiej się znajdowałam przybijała mnie jeszcze bardziej.
-Właśnie! Witaj w rodzinie Kelsey- Pattie przytuliła mnie, gdy odsunęłam się od Jasona. –Wreszcienie będziemy jedyna z Jazzy
-Dziękuję, to dla mnie dużo znaczy- uśmiechnęłam się – Przepraszam, ale gdzie jest łazienka, bo zapewne wyglądam okropnie.
-Zaprowadzę cię kochanie- ramiona Jasona oplotły mnie w talii. Weszliśmy na korytarz, a następnie do ostatnich drzwi. Brunet zamknął za sobą je i odwrócił się do mnie- Wow, byłabyś dobrą aktorką- cały czar prysł. Dupek z niego- pomyślałam.
-Wiem- posłałam mu fałszywy uśmiech i odwróciłam do lustra. Myliłam się… wcale nie wyglądałam źle. Wyciągnęłam z torebki szminkę i pomalowałam nią usta.
-Jesteś taka pociągająca w tej sukience- powiedział, gdy objął mnie od tyłu. Moje ciało od razu przeszły dreszcze- Mam na ciebie taką cholerną ochotę- mruknął mi na ucho i trącił je nosem. Byłam tak cholernie zdziwiona, że jednym gestem sprawia, że złość ze mnie uchodzi.
-Jason, to nie miejsce na takie rzeczy-westchnęłam.
-Ale to było by ekscytujące- dotknął mojej piersi przez materiał sukienki i stanika, a i tak mój oddech przyśpieszył.
-Nie! Co by pomyśleli twoi rodzice?
-Oni? Byli jeszcze gorsi- pocałował miejsce za moim uchem. Wiedziałam, że jeżeli teraz tego nie zakończę, to za chwilę będzie za późno i zgodzę się zrobić to tu. Zebrałam w sobie siły i wydostałam się z jego uścisku. Pokręciłam przecząco głową i wyszłam z łazienki. Wróciłam do jadalni, a wszyscy spojrzeli na mnie.
-Gdzie Jason?-spytała Pattie
-Miał potrzebę-przybiłam w myślach piątkę. Jeremy posłał mi tylko spojrzenie typu „ Wiem, co on robi” i uśmiechnął. Usiadłam na swoim miejscu, a za chwilę do pomieszczenia wszedł brunet
-I co uporałeś się ze swoim małym problemem?-spytał Jackob, a ja prawie wybuchłam śmiechem, ale powstrzymałam się.
-Jackobie! To nie brzmiało dobrze- skarciła go matka.  Współczułam jej, co ona musiała przechodzić. Miała w domu jeszcze niedawno trzech napalonych mężczyzn. Ja bym zwariowała.
-Pattie, daj spokój- odezwał się Jeremy. – Ja też, gdybym był sam w jednym pokoju z taką dziewczyną dostałbym wzwodu- wszyscy zamilkli, a moje policzki od razu zrobiły się czerwone. O kurwa, czy jego ojciec właśnie powiedział, że go podniecam?!
-Jeremy!- krzyknęła Pattie- Przez wasze zachowanie biedna dziewczyna czuje się nie komfortowo, jesteście obrzydliwi-skomentowała ich. Jason zajął miejsce obok mnie też lekko zaczerwieniony. Wszyscy zajęli swoje miejsca, ale się nie odzywali. Każdy musiał przeanalizować sobie wszyscy. Każdy? Ok, wszyscy z wyjątkiem Jasona. Ten położył rękę na moim udzie i powoli przesuwał ją do góry. Mój oddech stawał się coraz cięższy. Gdy dotarł do mojej kobiecości odsunął bieliznę i dotknął mnie. Moje ciało przeszła fala dreszcze. Chwyciłam jego dłoń i strzepnęłam. On posłał mi cwaniacki uśmiech.
-Mamo, my już będziemy się zbierać. No wiesz, jutro praca- wytłumaczył się. Jego mama widać, że to kupiła. WOW
-Dobrze kochanie. –odprowadziła nad do drzwi- Do zobaczenia-pomachała nam, gdy wsiedliśmy do pojazdu.
**********************************************
Jak wrażenia? Rozdział mi się zwyczajnie nie podoba. Nie mam pojęcia co się stało, że odeszła mi chęć o pisania ;(. Następny nie wiem kiedy się pojawi, ale spróbuję napisać go jak najszybciej. Do zobaczenia ;**

9 komentarzy:

Obserwatorzy