wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział dwudziesty pierwszy

Rano* dzień ślubu
Zostałam brutalnie zbudzona przez budzik w moim telefonie. Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz komórki. Była 6 rano, czyli spałam 5 godzin.  Dopiero o 1 w nocy zdołałam przekonać je, byśmy wróciły do domu. Całe szczęście mogłam zwalić na swoje samopoczucie. Wygrzebałam się z łóżka, w którym tej nocy spałam sama. Jason miał zostać u  Ryana i stamtąd przyjechać pod urząd. Gdy tylko moje myśli przywędrowały do sytuacji, która miała zdarzyć się dzisiaj mój żołądek nieprzyjemnie się skręcał, a ręce zaczęły trząść. Nagle wszystko, co zjadłam po powrocie do domu podeszło mi do gardła i musiałam biegnąć do łazienki. Na całe szczęście było blisko, bo gdyby była dalej nie zdążyłabym. Zwymiotowałam wszystko. Oparłam się o ścianę i podkuliłam nogi do klatki piersiowej. Schowałam twarz w dłoniach i westchnęłam . Byłam pewna, że było to spowodowana stresem.
Podniosłam swoje ociężałe ciało i podeszłam do zlewu. Przemyłam twarz zimną wodą i tonikiem zmyłam makijaż z nocy. Rozczesałam także włosy szczotką, aby doprowadzić je do lekkiego ładu. Wyszłam z łazienki i chwyciłam za szlafrok, który ubrałam. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki w celu przepłukania buzi. Następnie wypiłam szklankę soku. Nie miałam ochoty nic jeść. Nie byłam w stanie. Czułam się, jakbym zaraz miała po raz kolejny zwymiotować wszystko. Do kuchni weszła totalnie skacowana Lucy i Pattie, która na szczęści wyglądała dobrze.
-O mój boże, jak ty wyglądasz- skomentowała Pattie- Stało się coś?- słyszałam w jej głosie troskę.
-Nic, tylko się denerwuję- nie chciałam mówić jej o tym, że znowu czuję się chora. Zaczęłaby panikować, a tego nie chcę.
-Podekscytowana, że zobaczysz swoją suknię?-spytała i poruszyła brwiami. Posłałam jej mały uśmiech i przytaknęłam.
Po tym jak zjadły śniadanie poszłyśmy na jednego z pokoi gościnnych. Moje oczy szeroko się otworzyły, gdy na łóżku zobaczyłam piękną białą suknię. Podeszłam do niej i delikatnie dotknęłam materiału, bojąc się ją uszkodzić. Lucy gdzieś poszła, a ja zostałam sama z brunetką.
-Musisz się powoli ubierać, jeżeli mamy się wyrobić. – przytaknęłam jej jedynie i zdałam się na jej łaskę. Rozebrałam się, a ona pomogła mi ubrać piękną suknię, która była jak z bajki. Stanęłam przed wielkim lustrem i uśmiechnęłam się do swoje odbicie. Pomimo tego, że moja twarz wyglądała okropnie, to i tak czułam się jak kopciuszek. Usiadłam na krześle przed lustrem, a Pattie zajęła się moim makijażem. Bez wahania zgodziłam się na to, gdyż wczorajszy był obłędny. Brunetka zamaskowała oznaki zmęczenia, na mojej twarzy, pudrem, a potem nałożyła ciut różu na policzki. Następnie narysowała kreskę eyelinerem na górnej powiece i wytuszowała rzęsy. Na sam koniec pomalowała moje usta różową szminką. Żeby dokończyć swoje dzieło spięła moje włosy, pozostawiając kilka niesfornych pasem po bokach twarzy. Spryskała lekko fryzurę srebrnym brokatem i powpinała kilka białych spinek. Po skończonych przygotowaniach wyglądałam jak te ze zdjęć w sukniach ślubnych. Byłam po prostu śliczna. Tak wiem, jestem skromna i to bardzo. Spojrzałam na zegar i ponownie poczułam nieprzyjemne ukłucie. Była 9, a równo o 10 miał się zacząć ten cały cyrk. Pattie też ubrała się w elegancką suknię, która wisiała w jednej z szaf w pokoju. Kreacja była w kolorze lawendy i sięgała jej do kolan, idealnie eksponując jej chude nogi.  Szybko zrobiła sobie makijaż i była gotowa. Zeszłam na dół, o mało zabijając się na szpilkach. Na dole czekała już Lucy, która wyglądała przepięknie. Gdybym nie wiedziała jak wyglądała rano, to bym nawet nie pomyślała, że była na kacu. Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do limuzyny, która już czekała.

Jason


Szczerze? Czułem się totalnie zagubiony. Miałem ochotę uciec od tego wszystkiego. Za chwilę miałem wziąć ślub. Wiem, że to wszystko było moim pomysłem, ale gdy teraz o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że był to najgorszy pomysł na świecie. Wszystko we mnie się skręca. Moje życie tak nie miało wyglądać. Nie zawahałbym się oddać tych całych pieniędzy, w zamian za zwykłe życie. Kelsey jest piękną kobietą, którą powinienem spotkać w innych okolicznościach. Miałem z nią chodzić przez długi czas, aby utwierdzić się w przekonaniu, czy ją pokochałem. Moim zdaniem jestem nią zauroczony, nie mogę jeszcze mówić o miłości, bo to o wiele za wcześnie. Nie wiem co by musiało się stać, aby zaczął kochać. Nawet nie wiem czy jestem do tego zdolny…
Moje rozmyślenia zostały przerwane, gdy przed urzędem zatrzymała się znana mi limuzyna. Gdy drzwi się otworzyły najpierw zobaczyłem Lucy, moją pracownicę, a następnie moją matkę, która na marginesie wyglądała bardzo dobrze. Na sam koniec pojazd opuściła Kelsey. Wiedziałem, ze będzie wyglądać obłędnie, ale to co zobaczyłem przeszło moje oczekiwania. Wyglądała jak księżniczka. Była po prostu piękna. Gdy nasze oczy się spotkały posłaliśmy sobie słabe uśmiech. Czuliśmy to samo. Szkoda, że nie było już odwrotu. Ten dzień zmieni wszystko.
***************************************
No i 21  za nami. jak wrażenia? Podobał się? Wiem, że jest nudnawy ;/. Przepraszam. Myślę, że mam pomysł na t opowiadanie gdzieś do 50 rozdziału, teraz zostaje tylko to napisać ;)

5 komentarzy:

Obserwatorzy