piątek, 21 marca 2014

Rozdział piąty



Siedziałam na nudnej lekcji historii zasypiając, do czasu, aż przyszedł mi sms : „ W której klasie masz lekcje?~ Jason” zdziwiłam się, ale odpisałam : „ W 45b z panią Johnson”. Schowałam zdzwiona telefon do kieszeni i podparłam głowę dłonią. Odruchowo spojrzałam na zegar. Była 11:00. Drzwi klasy się otworzyły, a moje oczy tak samo. Do środka wszedł ubrany w czarne garnitur Jason
-Witam, chciałbym zabrać Kelsey Chavannes- oznajmił z nienaganną dykcją
-Przepraszam, ale nie mogę tego dla ciebie zrobić.
-Cóż, ale ja nie pytałem o zgodę i nie pamiętam, że przeszliśmy na ty.- jego ton głosu momentalnie się zmienił.
-Nie mogę tego zrobić-odpowiedziała uporczywie pani Johnson
-Cóż, a ja za pomocą jednego telefonu sprawić, że już nigdy pani nie dostanie pracy w zawodzie, w zasadzie żadnej pracy- ostrzegł ją. Ona popatrzyła na niego przez chwilę.
-Kelsey, idź z panem- przełknęła ślinę. O tak suko, masz za swoje- pomyślałam. Uśmiechnęłam sie do niego szeroko i spakowałam swoje rzeczy. Podchodząc do niego, brunet złapał moją dłoń i wyszedł z klasy
-O mój boże to było coś-zaśmiałam się
-Wkurzyła mnie.
-Wreszcie ma to, na co zadłużyła. Co tu robisz?-spytałam
-Mówiłem, że gdzieś cię zabieram- zaśmiał się. Wyszliśmy przed szkołę i wsiedliśmy do limuzyny.
-Ah, no tak. Pamiętam-zaśmiałam się nerwowo.  Droga minęła nam w ciszy. Nie wiedziałam gdzie zabiera, więc ten fakt bardziej mnie denerwował. Wreszcie limuzyna zatrzymała się w centrum. Jason wyszedł jako pierwszy, a potem podał mi rękę. Splótł nasze palce razem i poprowadził w stronę jubilera. Zdziwiona poszłam za nim. Taki sklep odwiedziłam raz w życiu- po I komunii świętej.
-Rozejrzyj się- powiedział i lekko się uśmiechnął. Zaczęłam przeglądać całą biżuterię w sklepie.
Jason
Zaśmiałem się, widząc dziewczynę z zachwytem przeglądającą cały ten szmelc. Widać od razu, że nie bywa w takich miejscach
-W czym mogę panu pomóc?-spytała starsza kobieta. Spojrzałem na nią i lekko się uśmiechnąłem.
-Dzień Dobry, możemy przejść w ustronne miejsce?
-Oczywiście- kobieta zaprowadziła mnie na zaplecze sklepu
-Poszukuję pierścionka zaręczynowego dla dziewczyny-zmieszałem się. Jak to dziwnie brzmi.
-Rozumiem, a do jakiej ceny?
-Cena nie gra roli. Zna pani jakieś dobre firmy?
-Hmm… Jest wiele dobrych firm. O mam, a słyszał pan o firmie Apart? Jest z Europy
-Świetnie. Może mi pani pokazać jakieś?
-Oczywiście, mamy nawet kilka tu na miejscu, ale niestety zostały same niesamowicie drogie. Pokazać?
-Tak- westchnąłem. Kobieta przyniosła mi zamkniętą, szklaną gablotkę z dużą ilością pierścionków. Przyjrzałem się im dokładnie. Jak dla mnie żaden nie był wystarczająco dobry, ale ostatecznie zdecydowałem się na  z białego złota z brylantem .
-Tylko, on jest za prawie 18 tysięcy dolarów-powiedziała zdziwiona sprzedawczyni.
-To jeszcze nic- tak, uwielbiałem się chwalić pieniędzmi. – Niech go pani zapakuje, ale dyskretnie, moja dziewczyna nie może nic zobaczyć
-Szczęściara z niej- uśmiechnęła się lekko. Nic jej nie odpowiedziałem, ale wróciłem do Kelsey. Biedaczka była tak zapatrzona, że mnie nie zauważyła
-Wybrałaś coś?-spytałem jej na ucho i przytuliłem od tyłu. Lubiłem to robić.
-Emm… Nie. Nie chcę od ciebie wyciągać pieniędzy.- westchnąłem.
-Naprawdę nie mam nic przeciwko. Wiem, ja ci coś wybiorę- zaproponowałem
-Skoro nalegasz- uśmiechnęła się lekko. Podszedłem do gablotek i spojrzałem na wszystkie bransoletki.
-Podoba ci się?-pokazałem na złotą bransoletkę
-Jest piękna- westchnęła
-poproszę jeszcze tą- wskazałem palcem na tą, którą wybrałem- I proszę wygrawerować od spodu nazwisko McCan- uśmiechnąłem się
-Dobrze wróćcie tutaj za 40 minut
-Dobra- odpowiedziałem jej
Kelsey
-Jason, naprawdę nie musiałeś tego robić- powiedziałam
-Ale chciałem. Znasz miejsce, gdzie moglibyśmy pójść na kawę, czy coś?
-Jasne, chodźmy do Starbucksa- chwyciłam jego dłoń i poprowadziłam w stronę kawiarni. Była za rogiem, więc 2 minuty później siedzieliśmy już przy stoliku. – Co ci zamówić?
-Zwykłe espresso.
-Okay-szepnęłam i podeszłam do lady- Chciałabym zamówić jedne espresso i kawę mrożoną- uśmiechnęłam się lekko do kelnerki za ladą
-Oczywiście- powiedziała dziewczyna- To będzie razem 8 dolarów- podałam jej banknot i odeszłam od kasy.
-Często tu bywasz?-spytał chłopak
-Bardzo często. Chodzimy tutaj z koleżankami codziennie po szkole.
-teraz nasz życia zmienią się-westchnął
-Tak, a moje w szczególności- westchnęłam. Będę tęsknić za znajomymi i moim ojcem, ale pewne decyzje wymagają dużych wyrzeczeń
-Nie będzie aż tak źle. Moi rodzice nie są źle, na pewno cię polubią. A Jaxo i Jazzy zamęczą cię zabawą- zaśmiał się.
-Mam nadzieję- odwzajemniłam gest.
-Nie rozumiem, czemu zdecydowałaś się na taki gest. Nie no, nie narzekam, ale mogłaś inaczej rozplanować swoje życie
-Wiem, ale tak czy siak na studia bym nie poszła. Ale nie żałuję, przynajmniej mogę pomóc tacie
-Jesteś idealną córką
-Nie zawsze taka byłam- szepnęłam i zacisnęłam mocno powieki.
„-Jeszcze jednego- wybełkotałam niezrozumiale. Kelner jedynie się uśmiechnął i postawił przede mną kolejny kieliszek, który zniknął bardzo szybko
-Chodź tańczyć skarbie- usłyszałam głos Chrisa przy moim uchu. Na moje usta wkradł się zadziorny uśmiech. Chłopak pociągnął mnie na parkiet, a ja chwiejnie zaczęłam tańczyć. Byłam kompletnie zalana i zjarana. Po kilku piosenkach blondyn złapał moją dłoń i pociągnął na piętro. Wszedł do jednego z pustych pokoi i zamknął za sobą drzwi. Przycisnął mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Jego ręce dotykały każdy centymetr mojego ciała”
-Co się stało?-spytał Jason. Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka krotnie, aby łzy, które się zebrały rozpłynęły się. Nienawidziłam tego wspomnienia. Tej nocy straciłam dziewictwo. Miałam wtedy ledwo 16 lat.
-Nie, nic- mruknęłam. Nie miałam ochoty rozmawiać o tym
-Okayyy- przeciągnął. W tym samym momencie kelnerka przyniosła nasze kawy. Upiłam duży łyk, ponieważ zaschło mi w gardle.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-O kurde- szepnęłam, gdy brunet zapiął złotą bransoletkę na moim nadgarstku z jego nazwiskiem
-Masz jej nie zdejmować. Chcę, aby każdy widział, że teraz jesteś moja- pocałował mój policzek, który od razu przybrał różowy kolor. Wyszliśmy  z sklepu i wsiedliśmy do limuzyny. – Jedziemy do twojego domu i spakujesz tam swoje rzeczy, dobra?- przytaknęłam jedynie głową. Droga do mojego domu była krótka i minęła nam w ciszy. Po tym jak kierowca zaparkował na podjeździe przed  domem wyszłam z pojazdu i poczekałam, aż Jason zrobi to samo. Otworzyłam drzwi kluczami i weszłam do środka. Mojego ojca nie było w domu, ponieważ był dalej w pracy. Weszliśmy do mojego pokoju, a ja od razu wyciągnęłam walizkę z szafy i pakowałam w nią wszystkie swoje ubrania. Nie było ich, aż tak strasznie dużo, więc nie zajęło mi to dużo czasu. Brunet w tym czasie leżał na moim łóżku i gapił się w  sufit. Szybko wpakowałam jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy i zamknęłam torbę. Chłopak wziął ją ode mnie i wzniósł na dół. Kierowca wsadził ją do bagażnika, a my wsiedliśmy do pojazdu. Od teraz zaczynam nowe życie- pomyślałam
****************************
I co, jak mi wyszedł ;)?Mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba. Staram się,ale nie wiem, gdzie macie do mnie zastrzeżenia, bo nikt nie komentuje ;(. Jest mi przykro z tego powodu. Cóż.. następny rozdział jutro ;)

3 komentarze:

Obserwatorzy