piątek, 28 marca 2014

Rozdział dziewiąty

-Kochanie, wychodzę-usłyszałam głos przy moim uchu. Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam na rozbawioną twarz Jasona. A to świnia! Bawiło go to, że jestem dalej śpiąca.
-Już?-skrzywiłam się. Teraz miałam ochotę zostać w tym wspaniałym łóżku, ale musiałam wstać i iść z nim do drzwi.  Jęknęłam i podniosłam się z łóżka. Spuściłam bokserkę, która podwinęła mi się.
-Jak dla mnie, mogłabyś tak chodzić-zaśmiał się. Wywróciłam oczami i poszłam z nim na dół. W salonie siedział już Jackob i oglądał telewizję.  Podeszłam z nim do drzwi. Odwrócił się de mnie  i szeroko uśmiechnął. Stanęłam na palcach i przybliżyłam swoje usta do jego. Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął do swojego ciała. Objęłam jego szyję, aby znaleźć się jeszcze bliżej jego.  Jackob odchrząknął.
-Nie chcę psuć wam tego momentu, ale nie chcę teraz oglądać pornosa- oboje z Jasonem się zaśmialiśmy się
-Udam, że tego nie słyszałem- odpowiedział mu Jason- Zajmij się nią, ale trzymaj łapy przy sobie, ona jest moja- zaakcentował ostatnie 3 słowa. Na moje usta wkradł się niekontrolowany uśmiech. To potwierdzało moje stwierdzenie. Była zazdrosny!
-No dobra. Pokażę jej miasto-zaproponował.
-O to mi chodziło- uśmiechnął się.- Pa, skarbie- pocałował mój policzek i wyszedł.
-Mój braciszek wpadł-zaśmiał się. – Nigdy nie widziałem go, żeby tak się zwracał do dziewczyny- wywróciłam oczami. Gdyby on tylko wiedział… Musimy zachowywać jak kochająca para, bo inaczej nikt tego nie kupi. Jak widać na razie dobrze nam to idzie.-Idź się przygotować, czy coś, a ja zrobię ci śniadanie. Zabieram cię na miasto-puścił mi oczko.  Przytaknęłam jedynie i ruszyłam schodami do sypialni Jasona, teraz już i mojej. Podeszłam do walizki i zaczęłam przekopywać wszystkie swoje rzeczy. Z tego co zdążyłam się zorientować, to na dworze było ciepło. Ubrałam podarte shorty, białą bokserkę i do rąk zabrałam czarną marynarkę z łańcuszkami na ramionach. Taki był już styl. Lubiłam nosić wszelkiego rodzaju spodnie i spodenki.  Na ręce założyłam kilka bransoletek, a do kieszeni spodni wsadziłam telefon [klik trochę przerobiłam tą stylizację, na własne potrzeby ;)]. Wzięłam do rąk kosmetyczkę i poszłam z nią do łazienki, która na szczęście łączyła się z pokojem bruneta. Spojrzałam w lustro i od razu po tym przemyłam twarz zimna wodą, aby się do końca rozbudzić.  Lodowata woda działała na mnie orzeźwiająco i rozbudzająco. Dokładnie ciecz ztwarzy i zajęłam się makijażem. Pomalowałam rzęsy tuszem, a na policzki nałożyłam ciut różu, pomalowałam jeszcze usta błyszczykiem i mój makijaż był gotowy. Spojrzałam jeszcze raz do lustra i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Dziękowałam Bogu, że byłam osobą, która nie potrzebowała dużej ilości tapety.  Wyszłam z łazienki, a zaraz po tym z pokoju. Zeszłam schodami na dół i weszłam do kuchni. Usiadłam przy stole i uśmiechnęłam do Jackoba.
-A coś ty taka uradowana?-spytał
-Tak sobie
-Taa, bo ci uwierzę. Dobra, okay. Masz, jedz- postawił przede mną talerz z kanapkami. Wzięłam jedną do rąk i ugryzłam.
-Mniam, pyszna- pochwaliłam go.  Ona naprawdę była pyszna.
-Nie rozczulaj się już tak, tylko jedz.
~~~~~~
-Tu zawsze taki ruch?-spytałam go, gdy przepychaliśmy się między ludźmi, aby dokądkolwiek dojść.
-Tak. Uroki Nowego Yorku. – skrzywiłam się. Zawsze unikałam tłocznych miejsc.
-Gdzie tak właściwie idziemy?
-Myślałem, aby pójść na kawę- uśmiechnął się. Przytaknęłam mu. Jego telefon zaczął dzwonić, więc wyciągnął go z kieszeni spodni i odebrał połączenie. – Ale teraz? … - Po co?...- Ehh, dobra, będziemy za jakieś 10 minut- rozłączył się.
-Kto dzwonił?-wypaliłam. Wiem, że nie powinnam pytać go o to, ale byłam strasznie ciekawska.
-Jason, mamy przyjść do biura- westchnął- Ma dupek szczęście, że to blisko. – chwycił moją dłoń  i zaczął prowadzić przed siebie. Podczas, gdy on prowadził nas przez tłum, ja rozglądałam się dookoła.

Stanęliśmy przed wielkim budynkiem, całym ze szkła. Otworzyłam szeroko oczy. Wszystko, co otaczało Jasona było wielkie, łącznie z jego …
-Tu pracuje Jason?-pisnęłam zdziwiona.
-Tak,-zaśmiał się- Chodź lepiej, bo on nie lubi na kogoś długo czekać- weszliśmy do budynku i od razu podeszliśmy do biurka, przy którym siedziała młoda kobieta.
-Cześć- odezwał się Jackob. Postanowiłam przyjrzeć się jej bliżej. Miała długie brąz włosy i duże piwne oczy. Jednym słowem była śliczna.
-O hej Jack. Co cię tu sprowadza?-uśmiechnęła się promiennie, później spojrzała na mnie, a uśmiech zszedł jej z twarzy- Twoja nowa dziewczyna?-spytała z obrzydzeniem. Widać było na kilometr, że jest w nim zakochana .
-Nie, jestem dziewczyna Jasona- uśmiechnęłam się do niej. Jej twarz od razu się rozpromieniła.
-Jason kazał mi ją przyprowadzić. – ona jedynie przytaknęła. Jackob kiwnął głową na windę. Wiedliśmy do niej, a on nacisnął przycisk z 10 piętrem.
-Lubisz ją?-spytałam od razu. On spojrzał na mnie zdziwiony.
-Skąd takie przypuszczenia?- zmrużył na mnie oczy. Miałam ochotę się zaśmiać z jego wyrazu twarzy.
-Bo ona cię lubi. Umów się z nią- zaproponowałam.
-Tak myślisz?-podrapał się po karku. Był taki słodki, gdy się denerwował.
-No jasne, ona cię lubi i widzę, że ty ją też. Działaj- puściłam mu oczko. Szczerze? Lubiłam swatać ludzi.
-Dobra- drzwi windy się rozsunęły. Weszliśmy do korytarza, a ja szeroko otworzyłam oczy. Ściany były pomalowane na biało i kontrastowały z granatowymi dodatkami. Co jak co, ale wyglądało to szałowo.
-Przepraszam byłaś umówiona?-usłyszałam piskliwy głos jakiejś dziewczyny. Spojrzałam na nią i skrzywiłam się. Była śliczna. Długie do pasa brąz włosy, duże ciemne oczy i nienaganna figura. Czy wszystkie dziewczyny były tu tak ładne?
-Selena, wpuść ją Jason na nią czeka- do akcji wkroczył Jackob. Brunetka jedynie wywróciła oczami. Podeszłam do wielkich drzwi i niepewnie w nie zapukałam.
-Proszę- do moich uszu dobiegł głos bruneta. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. W biurze siedział za biurkiem, ale nie był sam. Razem z  nim w pokoju był starszy od niego mężczyzna.-O jesteś już kochanie- na jego usta wkradł się uśmiech.
-Dzień dobry i tak-zaśmiałam się. Czułam się tak cholernie niezręcznie jak mało kiedy.
-Witaj. A więc to jest ta dziewczyna, która namieszała ci w głowie- uśmiechnął się miło.
-Kelsey Chavannes- wyciągnęłam do niego rękę.
-Jeremy McCann- pocałował ją. – Ojciec Jasona.- otworzyłam szeroko oczy. No to wtopa!
********************************************
Zabijcie mnie ;(. Rozdział miał być wczoraj... Przepraszam ;*
Bardzo dziękuję za ponad 1 000 wyświetleń!! Jestem w siódmym niebie ;). Bardzo się cieszę. Dziękuję także za 9 komentarzy pod zeszłym rozdziałem ♥.
Nowy już jutro ;).

9 komentarzy:

Obserwatorzy