czwartek, 1 maja 2014

Rozdział trzydziesty pierwszy

Obudziło mnie szturchanie. Otworzyłam leniwie ozy i spojrzałam na Jasona. Patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Bez słowa wstałam i udałam się do góry. Nie chciałam z nim rozmawiać. Gdybym to zrobiła, to bym się rozpłakała. Widziałam, że czeka mnie bardzo trudny czas. Stanęłam przed szafą i wyciągnęłam z niej zwykłe jeansowe spodenki z wysokim stanem i białą koszulkę.  Poszłam do łazienki, gdzie rozczesałam włosy pomalowałam rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Na nogi założyłam białe baleriny i wzięłam torebkę z wczoraj. Zeszłam na dół i rozejrzałam się. Było zupełnie cicho. Wzruszyłam ramionami i wyszłam. Zamknęłam drzwi i podeszłam do Lang Rovera Jasona. Wślizgnęłam się na fotel kierowcy i odpaliłam samochód. Wyjechałam na ulicę i pojechałam do jego rodziców. Droga zleciała mi szybko. Zaparkowałam na podjeździe i opuściłam auto. Zamknęłam je i podeszłam do drzwi. Zapukałam, a  chwilę po tym drzwi otworzył mi Jeremy. Posłałam mu wymuszony uśmiech, gdy wypuścił mnie do środka. Zdjęłam buty i weszłam w głąb domu.
-Witaj Pattie- powiedziałam do brunetki.
-O cześć- przytuliła mnie. – Jesteś szybko-spojrzałam na zegarek na ścianie, który wskazywał 8 rano. Wzruszyłam ramionami.
-Dzieci jeszcze śpią.- oznajmił Jeremy.
-Poczekam- odpowiedziałam tylko. Nie miałam ochoty na rozmowy.
-Stało się coś?-spytała Pattie
-Nie- pokręciłam przecząco głową. Proszę, niech to kupi. Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Idź do kuchni, zrobiłam kawę- kiwnęła głową na pomieszczenie obok nas. Oblizałam spierzchnięte usta i weszłam. Usiadłam na jednym z krzeseł, a zaraz po tym oboje do mnie dołączyli. Pattie podała mi kubek, w którym była kawa. Upiłam mały łyk, ponieważ była gorąca. Spojrzałam na ich dłonie, które były splecione.  Tak bardzo im zazdrościłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Tutaj masz klucze z domu- powiedział Jeremy, wręczając mi pęk kluczy. Przytaknęłam tylko.
-W salonie są zapakowane rzeczy dzieci.
-Dobrze- wymusiłam uśmiech.
-Do zobaczenia kochana, wracamy za dwa tygodnie. – oboje mnie przytulili, a następnie wsiedli do taksówki. Pomachałam im, a gdy zniknęli mi z pola widzenia weszłam do środka. Przed chwila się obudziły, ale jeszcze leżały w łóżkach. Weszłam po schodach i najpierw poszłam do Jazzy, Dziewczynka siedziała na łóżku i bawiła się dwiema lalkami Barbie.
-Proszę, ubierz się- wręczyłam jej ubrania, które naszykowała jej Pattie. Jazmyn wyskoczyła z łóżeczka i podeszła po rzeczy. Uśmiechnęłam się do niej i pościeliłam jej łóżko. Następnie poszłam do pokoju Jaxona. Chłopiec wciąż leżał w łóżku i patrzył na jakąś bajkę. – Ubieramy się?-spytałam go, a on żwawo pokiwał głową. Podeszłam do jego łóżeczka i wzięłam go na ręce. Jaxo oplótł moją szyję swoimi małymi ramionami. Usiadłam na łóżku i rozebrałam go z piżamki w autka. Założyłam mu bieliznę, oraz spodenki i koszulkę. Palcami przeczesałam mu włoski. Pościeliłam jego łóżko i ponownie wzięłam go na ręce. Poszłam z powrotem do pokoju Jazmyn. Dziewczynka akurat poprawiła swoją różową sukienkę. Zeszliśmy na dół, gdzie od razu weszliśmy do kuchni. Posadziłam oboje na krzesła.
-Co chcecie na śniadanie?
-Płatki!-oboje krzyknęli. Zaśmiałam się i postawiłam przed nimi miski. Nalałam do nich mleka i nasypałam miodowych płatków.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedziałam z Jazzy i Jaxonem na kanapie, puki nie usłyszeliśmy zamykających się drzwi. Moje serce aż podskoczyło mi do gardła. Strasznie obawiałam się spotkania z Jasonem. Przełknęłam ślinę. Dzieci wręcz rzuciły się na niego. Zaśmiałam się, ale nie ruszyłam z kanapy.
-Przebiorę się i zabieram was na lody-oznajmił Jason im. Zaraz po tym znikł na schodach. Nerwowo wypuściłam powietrze. Spuściłam wzrok i spojrzałam na swoje palce, które stały się bardzo ciekawe. Byłam kompletnie zdezorientowana. Nie miałam pojęcia jak mam się zachować w stosunku do niego. –Idziemy?-spytał i podszedł do drzwi- A ty Kelsey, idziesz?- podniosłam wzrok i spojrzałam na niego nie pewnie. –Chodź z nami- zachęcił mnie i machnął ręką w swoją stronę. Uśmiechnęłam się lekko i wstałam z kanapy. W korytarzu założyłam na stopy białe koturny i wyszłam za nimi. Zamknęłam dom i dołączyłam do nich. Stanęłam obok bruneta, który od razu złapał moją dłoń. W moim brzuchu obudziło się stado motyli. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale on jedynie wzruszył ramionami i posłał mi uśmiech. Nie rozumiałam co się dzieje. Był taki nie zdecydowany.
******************************
Krótki ;/. Nie miałam wczoraj czasu, dlatego takie jest. Wybaczcie ;))

4 komentarze:

Obserwatorzy