niedziela, 4 maja 2014

Rozdział trzydziesty czwarty

Tym razem także siedziałam sama z dziećmi w domu. Był już wieczór, a na dworze porywał się coraz  większy wiatr. Siedziałam na jednym końcu kanapy i byłam pogrążona w lekturze czasopisma o modzie. Dzieci rozwalone były na drugim końcu i oglądały jakąś głupią bajkę w telewizji.
Usłyszałam stukanie w okno. Mój wzrok od razu się tam przeniósł, ale niczego nie zobaczyłam. Zdezorientowana ponownie wróciłam do tekstu w gazecie. Pukanie się powtórzyło, ale głośniej. Dzieci spojrzały w tamtą stronę i od razu się do siebie przytuliły. 
-Zostańcie tu- rozkazałam. Mój ton był poważny. Wstałam z kanapy i podeszłam do okna. Wyjrzałam przez szybę, ale niczego nie widziałam. Nagle zaczęło padać, a  wiat przybrał na swojej sile. Zmrużyłam oczy i przez chwilę jeszcze patrzyłam w przestrzeń za oknem, lecz pukanie nie powtórzyło się. Pokręciłam głową i wróciłam na kanapę. Podniosłam ponownie gazetę i spojrzałam w jej treść. Podskoczyłam, słysząc grzmot. Od zawsze panicznie bałam się burzy. Podkuliłam nogi do klatki piersiowej i objęłam je rękoma. Z każdą chwilą odgłosy stawały się coraz głośniejsze. Nagle światło mignęło, ale po chwili wyłączyło się całkowicie. Serce podskoczyło mi do gardła. Dzieci zaczęły piszczeć. – Spokojnie- odszukałam rękę Jazzy- Złap brata-dziewczynka wykonała moje polecenie. Chwyciłam do rąk swoją komórkę i odblokowałam. Od razu pojawiło się światło. Wstałam z sofy, a dzieci za mną. Poświeciłam telefonem na ziemię i udałam się w stronę sypialni mojej i Jasona. Gdy wreszcie tam dotarliśmy zamknęłam za sobą drzwi. Jazzy rzuciła się na łóżko i przykryła cała kołdrą, a Jaxon złapał moją rękę.- Idź na łóżko- poleciłam chłopcu. W kontaktach wyszukałam numer Jasona i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał- gdzie ty kurwa do cholery jesteś?!-wydarłam się. Byłam mega wkurzona. Nie usłyszałam odpowiedzi, tylko czyiś oddech. – Jason nie baw się ze mną. – dalej nic, tylko ten oddech.- Jak wrócisz, to cię zamorduję- byłam zirytowana jego zachowaniem.
-Nie jestem Jasonem- usłyszałam czyiś głos. Nie znany mi głos. Serce mi zamarło, a ja upuściłam komórkę. Moja klatka piersiowa nerwowo unosiła się i opadała. Ręce trzęsły mi się, a nogi zrobiły się jak z waty. Szybko podniosłam telefon do ucha. Po drugiej stronie dalej było słychać ten oddech. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić na wyświetlaczu pojawił się napis  „ Jason”. W moich oczach zebrały się łzy. Byłam osoba o słabych nerwach . Odrzuciłam połączenie, ale po chwili znowu pojawił się komunikat o nim. Wyciszyłam go i położyłam na szafce. Nigdy nie byłam tak przerażona. Serce biło mi niebezpiecznie szybko. Telefon nie przestawał dzwonić, więc wzięłam go do rąk. Otworzyłam klapkę i wyciągnęłam z niego baterię. Położyłam go na szafce. Usiadłam na łóżku i starałam się unormować oddech.

W domu rozległo się walenie do drzwi. Moje oczy ponownie wypełniły się łzami. Szybko zamrugałam kilkakrotnie,
-Idźcie do łazienki i wejdźcie do szafki pod zlewem- powiedziałam do dzieci. One szybko wykonały moje polecenie bez żadnych pytań. Niepewnie wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi sypialni. Sięgnęłam po klamkę i nacisnęłam ją. Chciałam wyjść na korytarz, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Wzięłam kilka głębokich oddechów i wyszłam do ciemnego korytarza. Załapałam za lampę na korytarzu i ruszyłam schodami na dół. Walenie nasilało się. Podeszłam niepewnie do drzwi i spojrzałam przez dziurkę kto to. Odetchnęłam z ogromną ulgą, gdy zobaczyłam Jasona. Szybko otworzyłam je i wpuściłam go do środka. Zamknęłam za sobą starannie drzwi sprawdzając trzy razy, czy aby na pewno są zamknięte.
-Co ty do cholery robisz?-pytał chyba zdenerwowany. Rzuciłam mu się na szyję, a następnie pocałowałam.
-Boże, tak się cieszę, ze nic ci nie jest.
-Kelsey, co jest grane, czemu jesteś tak przerażona?-jednak nie odpowiedziałam, tylko mocniej przytuliłam się do niego.
-Dzwoniłam do ciebie. Ktoś kto odebrał najpierw nie mówił, tylko oddychał do słuchawki. W końcu odezwał się, ale nie znałam tego głosu. Tak strasznie się wystraszyłam . Myślałam, że ci coś zrobił
-Spokojnie. Jestem tu cały i zdrowy. Już wszystko okay. A poza tym, zgubiłem komórkę- masował moje plecy. Chwilę później się uspokoiłam-Co tu tak ciemno?
-Nie ma prądu- wyjaśniałam. Przytaknął i ruszyliśmy na górę
-Chwilę, co ta lampa robi obok drzwi?- w tonie jego głosu mogłam usłyszeć rozbawienie.
-Tylko to znalazłam do obrony- zaśmiał się. W pokoju usiadł na łóżku, a ja od razu poszłam do łazienki  po jego rodzeństwo. Dzieci gdy mnie zobaczyły, to rzuciły mi się na szyję i rozpłakały.
-Musieliście być bardzo przerażeni- zaśmiał się Jason. Żeby on tylko wiedziała jak bardzo…
*****************************
Buuu. ;D.  I co jak się podoba? Chciałam posiać trochę grozy, bo robiło się nudnawo. Bez obaw w przyszłym rozdziale zacznie powoli rozwijać się  akcja.
Cóż muszę was już zawieść. Opowiadanie powoli dobiega nieubłaganego końca. Myślę, że zostało z 8 rozdziałów, ale zawsze może się wszystko zmienić. zawsze mogę zacząć 2 część, chociaż w tym wypadku nie pasuje mi tu taki obrót spraw. ;)

2 komentarze:

  1. Pomysl o drugiej czesci na prwno bylaby fantastyczna. ;) zapraszam do mnie: http://jakebieber-tlumaczenie.blogspot.com/
    http://forbidden-love-tlumaczenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy