piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział dwudziesty piąty

Przypomnienie :
-Co tam kochanie?-spytał zdziwiony tym, że dzwonię
-Tato, on wrócił- wyjąkałam ledwo, nie mogąc mówić przez łzy
-Kelsey, kto wrócił?-spytał zmartwiony. On dobrze wiedział kto wrócił.
-Wiesz kto- krzyknęłam po cichu.
-Nie, nie…o jasna cholera. Jesteś pewna?- no wreszcie zorientował się kto.
-Na 100 %.
-Może ci się wydawało- powiedział ostrożnie
-Tak, przywidziało mi się, że mi głodził!-krzyknęłam sarkastycznie.
-Zachowaj spokój- słyszałam jak przełyka ślinę- Gdzie tak właściwie jesteś?- podniosłam wzrok na ulicę i rozejrzałam się. Moje oczy się rozszerzyły. Jestem za przeproszeniem w dupie. Nie wiedziałam jak wrócić do domu.
-Emmm… Nie wiem- westchnęłam- Uciekałam przed nim- przyznałam się.
-Spróbuj wrócić, proszę cię.
-Postaram cię- odwróciłam się i szłam w kierunku, z którego przyszłam.
-Kels, nie pozwól, a by ten skurwysyn wszedł ci do głowy, bo skończy się to jak wtedy. A oboje tego nie chcemy. Nie rób kochanie nic głupiego.- wiedziałam, że ta sytuacja też była dla niego trudna jak dla mnie.
-Obiecuję tato- westchnęłam- Tak bardzo cię kocham i tęsknię
-Ja też kochanie. Odwiedź mnie- zaproponował
-Bardzo chętnie, ale przez następne 2 tygodnie zostaję w Los Angeles z Jasonem.
-A właśnie, jaki on jest?
-Fajny- odpowiedziałam- Ale wkurzył się na mnie- skrzywiłam się sama do siebie
-Co? O co?
-Bo jego przyjaciel Ryan dowiedział się o umowie. Przeglądał papiery Jasona i natknął się na umowę, a teraz myśli, że to ja mu to powiedziałam.
-Porozmawiaj z nim-zaproponował. Rozejrzałam się dookoła i zmarszczyłam brwi, poznając swoje położenie. Skręciłam w uliczkę i już z daleka zobaczyłam lamborghini, które wynająć Jason.
-Taa, jakby to było proste-westchnęłam- już wiem gdzie jestem. Niestety muszę kończyć tato, kocham cię
-Ja ciebie też- rozłączyłam się i rzuciłam telefonem do torebki. Przeczesałam palcami włosy i weszłam do domku. Było w nim bardzo cicho. Oznaczało to, że Jasona albo nie ma, albo jest zamknięty w sypialni. Miałam nadzieję, że jest w domu. Było by mi na rękę, gdyby teraz nie wychodził. Chris jest nieobliczalny i niebezpieczny. Kto wie, co by mógł mu zrobić. Wiem, że Jason by sobie poradził, ale nigdy nie mam tej 100% pewności. No, bo jakby wyciągnął broń?!- Jason?!-krzyknęłam, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Westchnęłam zrezygnowana i  ruszyłam niepewnie korytarzem z stronę sypialni. Świadomość, że Chris wie, że tu jestem przerażała mnie. W jednej chwili każdy zakamarek tego domu przerażał mnie. Podeszłam do wielkich białych drzwi i położyłam swoją zimną dłoń na klamce. 1…2…3…nacisnęłam ja i weszłam do środka. Przeklęłam w duchu, gdy zobaczyłam, że pokój jest pusty. Gdzie on do cholery on był?!. Nagle poczułam dużą dłoń na ramieniu. Serce podskoczyło mi do gardła, a przed oczami przeleciało całe życie. W jednej chwili zaczęłam piszczeć i w jednej sekundzie znalazłam się na drugim końcu pokoju. Moja klatka piersiowa unosiła się niebezpiecznie szybko. Dosłownie myślałam, że padnę na zawał. Podniosłam wzrok i zobaczyłam zaskoczoną, ale i zmartwioną twarz Jasona. Moje oczy się zaszkliły, a ja podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Liczyło się tylko, że Chris nic mu nie zrobił.
-Kelsey, wszystko w porządku?-spytał skołowany. Łzy płynęły po mnich policzkach jak wodospad. 
-Teraz już tak- mruknęłam i schowałam twarz w zagłębiu jego szyi. Pachniał tak cudownie.
-Przerażasz mnie- położył ręce na mojej talii i chciał odsunąć od siebie, ale mocniej zacisnęłam ramiona na jego szyi, nie pozwalając mu na to. – Kelsey, uderzyłaś się w głowę. Potrzebujesz lekarza?-mogłam wyczuć w jego głosie zdenerwowanie. Zapewne w jego oczach byłam wariatką.
-Jedyne czego potrzebuję, to ciebie- mruknęłam.  Jason wreszcie się poddał i także owinął ramiona wokół mojej talii.
~~~~~~~~~~~~~~
Leżeliśmy na łóżku, a ja na nim. Wokół nas było cicho. Jedyne, co było słyszalne, to nasze oddechy. Biłam się z myślami, czy nie zacząć tematu tej pieprzonej umowy. W końcu musieliśmy to poruszyć
-Umm… Jason?-spytałam niepewnie. Nie wiedziałam, czy wiąż był zły i czy tylko nie robił tego, bo myślał, że zwariowałam.
-Tak?-spytał. Jego oddech nagle stał się nierówny.
-Ryan mi powiedział, czemu jesteś zdenerwowany. – zrobiłam pauzę. -  Ja mu tego nie powiedziałam. On znalazł umowę w twoich papierach- westchnęłam- Przecież wiedziałam, że nie mogę nikomu tego powiedzieć, bo obiecałam.- brunet westchnął i podniósł się, a ja razem z nim.
-Ryan dzwonił do mnie i wszystko wyjaśnił. Nie ukrywam, że nawrzeszczał na mnie-zaśmiał się. – Wszystko jest okay, naprawdę- na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Nie wiesz, jak się cieszę- przyznałam. Jason podniósł rękę i położył ją na moim policzku. Podniosłam na niego wzrok, tym samym napotykając jego cudownie brązowe oczy, niczym czekolada. Zatraciłam się w nich. Nie sądzę, ze ktoś na świecie ma piękniejsze oczy od niego. On był idealny i perfekcyjny w każdym calu. Pochylił lekko swoją twarz do mnie, ale ja się nie ruszyłam. Nie mogłam. Gdy jego usta przyległy do moich myślałam, że zacznę piszczeć. To było takie cudowne uczucie. Zupełnie inne, niż poprzednimi razy jak mnie całował. Liczyła się tylko ta chwila. Oni Chris ani nikt inny nie mógł tego zepsuć. Nie pozwolę na to.
***********************************************
Hejcia miśki;**. Nie wiecie jak się cieszę ;). Wczoraj było 355 wyświetleń bloga! O mój boże, nie spodziewałam się, że to opowiadanie będzie aż tak popularne ;D. Dzięki ;******. Ps, dzięki za komentarze pod poprzednim ;)). Ten rozdział dedykuję wszystkim tym osobą, które komentuję. Dziękuję, dzieki wam mam energię do dalszej pracy. ♥

7 komentarzy:

  1. jejejeje pogodzili się szybka jesteś naprawdę wiec czekam na kolejny z niecierpliwością i dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdzial *_* Prosze powiedz ze dzisiaj dodasz nastepny :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy to juz uzaleznienie ale wchodze 5 razy dziennie na telefonie na tego bloga i sprawdzam czy jest nowy rozdzial :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy