poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział czterdziesty drugi- Epilog

10 marca 2014 roku.                                                            
Stąpałam nerwowo bosymi stopami po zimnym asfalcie. Małe kamienie raniły moje stopy, a zimny wiatr przyprawiał mnie o dreszcze. Moje ciało okrywała jedynie koszulka nocna z satyny, która sięgała mi do połowy ud. Wokół siebie słyszałam głos. Był wszędzie, nie mogłam ustalić jego źródła. Mrożący krew w żyłach śmiech dobiegł do moich uszu. Poczułam nagły strach. W jednej chwili ignorując uczucie zimna  i ból w stopach zaczęłam uciekać. Był coraz bliżej, wiedziałam to. Wokół mnie panowała ciemność. Nie wiedziałam , gdzie jestem. Nagle na kogoś wpadłam. Odbiłam sie od tej osoby i upadłam na ziemię. Wokół mnie rozbłysły tysiące świateł, oślepiając mnie. Instynktownie zaczęłam cofać się do tyłu. Zaczęłam piszczeć, gdy natknęłam się na ścianę. Zdecydowałam spojrzeć się na osobę przede mną. Stał tam złowieszczo uśmiechnięty Michael. Jednym ruchem oplótł sobie moje włosy o rękę i sprawiając mi ostry ból podniósł do pionu. Przycisnął swoje ciało do mojego, uniemożliwiając mi ucieczkę. Serce waliło mi jakby miałam zaraz dostać zawał.
-Teraz Jason cię już nie uratuje-jego głos słyszałam wokół siebie, a nie od niego. Przełknęłam nerwowo ślinę, gdy wyciągnął zza pleców 18-centymetrowy nóż .- Zabawimy się, kochanie- chwycił moje nadgarstki w jeną swoją dużą dłoń. Pisnęłam, gdy przywarł swoimi usta do mojej szyi i ugryzł ją. Spojrzał na mnie, a ja dostrzegłam w kącikach jego ust krew. Jednym ruchem rzucił mnie na łóżko, które był za nim. Nie mam pojęcia skąd tam się ono wzięło. Byłam zbyt oszołomiona, aby cokolwiek powiedzieć, a jeszcze się ruszyć. Nie mogłam, chociaż chciałam. Moje ciało było jakby skamieniałe.
Zapiął moje nadgarstki w kajdanki, które znajdowały się u brzegów łóżka. Rozdarł materiał który miałam na sobie, zostawiając całkowicie nagą. W moich oczach zebrały się zły, które zaraz stamtąd wypłynęły. – Zapamiętasz mnie- spojrzałam na niego, ale obraz był rozmazany. – Pozbędę się tego czegoś- spojrzałam na swój brzuch, który był wielki. Dziecko- od razu pomyślałam. Zaczęłam piszczeć i ruszać rękami. Metal wokół moich nadgarstków ranił je coraz bardziej. Zamachnął się, a ostrze z wielką siłą wbiło się w moje ciało. Co dziwne nie czułam bólu. Nie czułam nic, jedynie pustkę.
Poczułam jak ktoś trzęsie moim ciałem. Otworzyłam oczy i od razu podniosłam się do pozycji siedzącej. Moja klatka piersiowa szybko unosiła się.
-Kelsey, co cię stało?- usłyszałam głos Jasona. Obróciłam niepewnie głowę w bok. Moje ręce powędrowały do brzucha, który na szczęście był na swoim miejscu w tej samej wielkości.
-Nie wiem.- szepnęłam. Moje ciało było zalane zimnym potem, a ja sama trzęsłam się. Ten sen…Był takie realistyczny.
-Co ci się śniło?-spytał.
-Ja…on… gonił… i zabił-zaczęłam się jąkać. Łzy zebrały się w moich oczach. Byłam przerażona.
-Kochanie, musisz się uspokoić. –pogłaskał mnie po włosach. Zamknęłam oczy, aby się trochę uspokoić. Jason przyciągnął mnie do swojego ciała i objął ramieniem. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej.- Cokolwiek to było, to tylko sen.- szepnął mi na ucho. Przełknęłam ślinę.
-On zabił nasze dziecko –szepnęłam. Ciało Jasona jakby się napięło.
-Kto ci się śnił?-spytał. W jego głosie słyszałam zdenerwowanie. Ale nie takie normalne, ale jakby się czegoś obawiał.
-Michael-szepnęłam. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
15 marca 2020 roku.
W domu zabrzmiał dzwonek do drzwi. Strzepnęłam nadmiar mąki z rąk i ruszyłam w  stronę drzwi. Szarpnęłam za klamkę, a do środka weszli goście.
-Hej wszystkim- powiedziałam. Wszyscy się z wszystkimi witali.
-A gdzie mała solenizantka?-spytał Pattie. Zaśmiałam się
-Na górze męczy tatę, aby pomógł wybrać jej sukienkę- wszyscy równo wpadli w śmiech.
-Idzie- powiedziała Selena. Gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedział, że ona będzie moją najlepszą przyjaciółką, wyśmiałabym go.
Otworzyłam drzwi, a gdy zobaczyłam w  nich Selenę zdziwiłam się. Postawiłam małą na ziemi i popchnęłam lekko w stronę schodów
-Czego chcesz?-spytałam. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, bo dla mnie była cały czas suką
-Wyluzuj chociaż raz –wywróciła oczami. Zrobiłam to samo i cofnęłam się, aby mogła wejść do środka.
-To po co przyszłaś?-założyłam ręce na piersiach i zaczęłam tupać nogą.
-Znasz Chrisa Davona co nie??-spytała. Zmarszczyłam brwi i powoli przytaknęłamStrasznie mi się podoba i chciałabym się z nim umówić- westchnęła zrezygnowana. Na moim ustach uformował się uśmiech. Ta wiadomość byłą dla mnie jak siódmy cud świata.
-Tak. Pomogę ci, jeśli tego oczekujesz- oznajmiłam.
-Zgoda?-wystawiła w moją stronę rękę. Popatrzyłam na nią przez chwilę, aż zrobiłam to samo.
-Zgoda- potwierdziłam.
Mia zbiegła po schodach i wpadła mi w ramiona. Miała na sobie piękna fioletową sukienkę do kolan. Wyglądała uroczo.
-Wyglądasz pięknie, królewno- zaśmiał się Chris. Weszliśmy do salonu, gdzie wszyscy zajęli miejsce na kanapie. Przyniosłam z kuchni wielki różowy tort z 6 świeczkami. Zaśpiewaliśmy sto lat Mii, a ona skakała z radości.

Od czasu, gdy poznałam Jasona minęło prawie 7 lat. Jeśli teraz pomyślę w jakich okolicznościach się poznaliśmy, chce mi się śmiać. Głębiej się temu przyjrzeć, to dzięki mojemu ojcu mam teraz tak wspaniałą rodzinę. Niestety nie zdążył poznać swojej wnuczki. Zmarł na zawał serca. Brakuje mi go, ale mam Jasona i moją wspaniałą córeczkę, która ma już 6 lat. Urodziła się zaledwie dwa tygodnie po urodzinach Jasona. Jak to on powiedział : Spóźniony prezent urodzinowy.
Mimo tego, że z Jasonem nie zawsze mi się najlepiej układało, to ostatecznie to przyczyniło się do tego, że tak się kochamy. Czego mogę chcieć więcej? Jestem najszczęśliwsza kobietą na świecie.
- Uwaga wszyscy-zaczął Jason i spojrzał na mnie. Posłałam mu jedynie drobny uśmiech- Chcielibyśmy coś ogłosić.
-Jestem w ciąży- skończyłam za niego. Wszyscy zaczęli bić brawo i składać nam podziękowania. Żadne słowa nie opiszą mojej radości. Mam jedynie nadzieję, że pozostanie tak jak jest już na zawsze…
**************************************
Hejcia miśki;**.Jak widzicie, to już koniec tej historii. Zakończenie chyba wyszło słabo...
Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali podczas pisania tego FF. To wiele dla mnie znaczyło i dalej znaczy. To śmieszne, bo nie wiem co dalej napisać. Pamiętam jak niedawno zaczynałam to pisać. Obawiałam się, że nie dam rady tego skończyć, że nie będę mieć weny. Lecz podołałam i dzisiaj mogę z czystym sercem przyznać, że jestem w miarę zadowolona z tego opowiadania. Mam ostatnią prośbę dla was, a mianowicie wszyscy, co przeczytają ten ostatni rozdział, nich zostawią po sobie komentarz, obojętnie jakiej treści. Chcę sprawdzić ile was to przeczytało ;).
Na sam koniec zapraszam : http://boy-likes-you.blogspot.com/

8 komentarzy:

  1. Świetny :*
    Szkoda że to już koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :D
    Szkoda że ostatni :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Całe opowiadanie ciekawe inne od pozostałych ;) gratuluję talentu ja takiego nie posiadam :*
    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne! Szkoda, że to ostatni rozdział ;c

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda,ze to ostatni rozdzial. Uwielbialam tego bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ouu nie wierzę ze to koniec, przywiązałam się do tego bloga ;c łezka w oku sie kręci ;c Ale to nie zmienia faktu że blog był cudowny!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Odwaliłaś kawał dobrej roboty jedno z niewielu opowiadań do których chcę wrócić :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy